Wygląda na to, że po ostatnich zdjęciach i banerkach wiszę Wam wyjaśnienie dotyczące noży. Szwajcary znalazły się we wpisach wprawdzie z okazji konkursu, ale jeszcze bardziej dlatego, że je mam i sprawdzają się. Oczywiście nie są jedyne.
Ze sobą noszę Opinela No.7 z węglówki, która się rasowo starzeje albo malutki nierdzewny Eka w pięknym klonie. W kuchni używam głównie zestawu skompletowanego dla
mnie przez Rodziciela, czyli trzech noży Richardson Sheffield (małego uniwersalnego, Santoku i do pieczywa) i
chińskiej diamentowej stalki. Czasem przewinie się jeszcze jakiś stary dobry Gerlach.
Każdy z tych moich noży z czystym sercem mogę polecić. Tak samo, jak dwa niezastąpione Victorinoxy, to znaczy pikutka i dwustronną obieraczkę do warzyw. Nie piszę tego z lekceważeniem, bo to najlepsza obieraczka świata, a ten mały niepozorny nożyk kroi jak szatan niemal wszystkie problematyczne składniki i potrawy: dojrzałe pomidory, gorącą pieczeń czy jeszcze ciepłe bułki. Do tego Potwór lubi ich scyzoryki. Zasłużyli.
piątek, 29 września 2017
sobota, 16 września 2017
zielone choć malinowe
Jesteśmy szczęśliwie wyjechani i mamy międzylądowanie w Miasteczku. Tu grzybów jakby mniej, można zmienić temat. I objeść się koralików.
Te minimalinówki powoli się kończą, ale nie wszystkie zdążą dojrzeć. Czerwone są kapitalne, bledsze też lubię. W sumie lubię wszystkie... A to idealny przepis na koniec lata.
gruzińska sałatka z zielonych pomidorów
3 garście niedojrzałych pomidorków
pół cebuli
nać pietruszki lub selera
płatki aksamitki lub nagietka z kilku kwiatów
(opcjonalnie liście kolendry)
sos orzechowy
2 garstki orzechów włoskich
ząbek czosnku
po sporej szczypcie: suszonej papryki słodkiej lub ostrej, nasion kolendry, kozieradki
łyżka oleju np. z orzechów włoskich albo słonecznikowego
1-2 łyżki łagodnego domowego octu jabłkowego
sól
Spróbować pomidorów - jeżeli na surowo są zbyt cierpkie w smaku, można je 3-4 minuty obgotować w posolonej i zakwaszonej octem wodzie. Warzywa pokroić i wymieszać z płatkami kwiatów. Składniki sosu zblendować, dosolić do smaku. Jeśli sos wyjdzie zbyt gęsty, rozrobić go wodą do konsystencji musztardy.
Sałatkę można przygotować kilka godzin przed podaniem i przechowywać wymieszaną w lodówce.
Te minimalinówki powoli się kończą, ale nie wszystkie zdążą dojrzeć. Czerwone są kapitalne, bledsze też lubię. W sumie lubię wszystkie... A to idealny przepis na koniec lata.
gruzińska sałatka z zielonych pomidorów
3 garście niedojrzałych pomidorków
pół cebuli
nać pietruszki lub selera
płatki aksamitki lub nagietka z kilku kwiatów
(opcjonalnie liście kolendry)
sos orzechowy
2 garstki orzechów włoskich
ząbek czosnku
po sporej szczypcie: suszonej papryki słodkiej lub ostrej, nasion kolendry, kozieradki
łyżka oleju np. z orzechów włoskich albo słonecznikowego
1-2 łyżki łagodnego domowego octu jabłkowego
sól
Spróbować pomidorów - jeżeli na surowo są zbyt cierpkie w smaku, można je 3-4 minuty obgotować w posolonej i zakwaszonej octem wodzie. Warzywa pokroić i wymieszać z płatkami kwiatów. Składniki sosu zblendować, dosolić do smaku. Jeśli sos wyjdzie zbyt gęsty, rozrobić go wodą do konsystencji musztardy.
Sałatkę można przygotować kilka godzin przed podaniem i przechowywać wymieszaną w lodówce.
skandalicznie późna kolacja
Potwór codziennie przyjeżdża po pracy z czubatym parasolem w ręku. Albo dwoma, albo koszem, jak dziś. Zobaczył z daleka, rosły na wzniesieniu, taka łączka była... Pies na kanie, mówiłam.
Wyjeżdżamy jutro na kilka dni, więc wzięło mnie na opróżnianie lodówki. Niewykorzystany do zupy bulion, kawałek parmezanu i zeschniętego queijo curado, borowiki, które miały zostać bardzo-wyszukaną-potrawą-ale-nie-wiadomo-czym-dokładnie. Do tego dzisiejszy koszyk kań. I otwarta paczka ryżu arborio w szafce. Wybór dania sam się cisnął, brakowało tylko flaszki białego wina. No i dodatkowego czasu na pakowanie, bo jakoś tak się zeszło, że kolacja wypadła w środku nocy, a spanie jeszcze bardziej wypadło mi z planu.
Czubajkę kanię wbrew obiegowej opinii nie tak łatwo pomylić z którymkolwiek muchomorem, nawet młodą. Ma luźny pierścień na trzonie, ciemny wypukły czubek, orzechowy zapach, a brązowe łuski trzymają się tak luźno, że same odchodzą, można je dosłownie zdmuchnąć. Dojrzałe parasole są też od muchomorów sporo większe. Warto zwrócić uwagę jeszcze na jedną rzecz - czerwieniejący miąższ to cecha charakterystyczna innego gatunku, czubajki czerwieniejącej, a te bywają trujące, jeśli wyrosną na ziemi ogrodowej. Kania będzie w środku zawsze biała.
risotto z borowikami i kaniami
200g ryżu arborio
litr bulionu
mała cebula - pokrojona w drobną kostkę
3 łyżki masła
5 borowików - w plasterki
2-3 młode kanie - pokrojone
70 g twardego sera dojrzewającego - startego na tarce
Ryż przepłukać w bulionie, odcedzić i smażyć 4-5 minut na 2 łyżkach masła. Dodać cebulę i przesmażyć około minuty. Bulion po płukaniu ryżu zamieszać, żeby rozprowadzić skrobię i wlać na patelnię prawie cały, zostawiając około pół szklanki do późniejszego kontrolowania konsystencji. Grzyby dodać po 15 minutach gotowania z bulionem. Gotować jeszcze 5 minut, w razie potrzeby dolewając płynu. Kiedy ryż będzie gotowy, półtwardy, energicznie wmieszać łyżkę masła i ser. Podawać od razu, darować sobie foodpornowe zdjęcia.
Wyjeżdżamy jutro na kilka dni, więc wzięło mnie na opróżnianie lodówki. Niewykorzystany do zupy bulion, kawałek parmezanu i zeschniętego queijo curado, borowiki, które miały zostać bardzo-wyszukaną-potrawą-ale-nie-wiadomo-czym-dokładnie. Do tego dzisiejszy koszyk kań. I otwarta paczka ryżu arborio w szafce. Wybór dania sam się cisnął, brakowało tylko flaszki białego wina. No i dodatkowego czasu na pakowanie, bo jakoś tak się zeszło, że kolacja wypadła w środku nocy, a spanie jeszcze bardziej wypadło mi z planu.
Czubajkę kanię wbrew obiegowej opinii nie tak łatwo pomylić z którymkolwiek muchomorem, nawet młodą. Ma luźny pierścień na trzonie, ciemny wypukły czubek, orzechowy zapach, a brązowe łuski trzymają się tak luźno, że same odchodzą, można je dosłownie zdmuchnąć. Dojrzałe parasole są też od muchomorów sporo większe. Warto zwrócić uwagę jeszcze na jedną rzecz - czerwieniejący miąższ to cecha charakterystyczna innego gatunku, czubajki czerwieniejącej, a te bywają trujące, jeśli wyrosną na ziemi ogrodowej. Kania będzie w środku zawsze biała.
risotto z borowikami i kaniami
200g ryżu arborio
litr bulionu
mała cebula - pokrojona w drobną kostkę
3 łyżki masła
5 borowików - w plasterki
2-3 młode kanie - pokrojone
70 g twardego sera dojrzewającego - startego na tarce
Ryż przepłukać w bulionie, odcedzić i smażyć 4-5 minut na 2 łyżkach masła. Dodać cebulę i przesmażyć około minuty. Bulion po płukaniu ryżu zamieszać, żeby rozprowadzić skrobię i wlać na patelnię prawie cały, zostawiając około pół szklanki do późniejszego kontrolowania konsystencji. Grzyby dodać po 15 minutach gotowania z bulionem. Gotować jeszcze 5 minut, w razie potrzeby dolewając płynu. Kiedy ryż będzie gotowy, półtwardy, energicznie wmieszać łyżkę masła i ser. Podawać od razu, darować sobie foodpornowe zdjęcia.
czwartek, 14 września 2017
jajko i kurka
Grzybowy rok, wszyscy tak mówią. Faktycznie, gdziekolwiek się ruszymy, jest mnóstwo grzybów (i grzybiarzy). Borowiki w parku, kurki na leśnym szlaku, pniak opieniek, parasol z kani na skraju lasu, starszawy żółciak po środku parkingu. No i te niejadalne do podziwiania: koralówki, pięknorogi, prążkowane kubki.
Więc cieszymy się z końcówki lata, robimy zupy z podgrzybków i opieniek, próbujemy oszczędzać borowiki na zimę i smażymy kanie, bo ciągle ich nie dość, a mój Potwór to prawdziwy pies na czubajki, jak się okazało. Wołają do niego chyba, albo świecą w jakimś niewidocznym dla innych pasmie.
A kiedy z takiego przypadkowego grzybobrania przyniosę poza borowikami tylko garść kurek, za mało na jakieś samodzielne danie, improwizuję pastę na kanapki. Na przykład taką.
pasta jajeczna z kurkami
3 jajka
spora garść kurek
borowik
cebula
łyżka masła
mały ząbek czosnku
rozmaryn, sól, pieprz
(ewentualnie natka pietruszki)
Jajka ugotować na twardo, wystudzić. Obrać i rozgnieść widelcem. Na łyżce masła zeszklić pokrojoną w kostkę cebulę, dodać posiekane grzyby i małą szczyptę rozmarynu, dusić do miękkości. Zdjąć z kuchenki, dodać przetarty lub wyciśnięty czosnek i sól, bez obaw, całkiem sporo soli. Lekko przestudzone grzyby przełożyć do jajek i dokładnie wymieszać. Posypać świeżo mielonym pieprzem (i natką). Podawać z pieczywem.
Więc cieszymy się z końcówki lata, robimy zupy z podgrzybków i opieniek, próbujemy oszczędzać borowiki na zimę i smażymy kanie, bo ciągle ich nie dość, a mój Potwór to prawdziwy pies na czubajki, jak się okazało. Wołają do niego chyba, albo świecą w jakimś niewidocznym dla innych pasmie.
A kiedy z takiego przypadkowego grzybobrania przyniosę poza borowikami tylko garść kurek, za mało na jakieś samodzielne danie, improwizuję pastę na kanapki. Na przykład taką.
pasta jajeczna z kurkami
3 jajka
spora garść kurek
borowik
cebula
łyżka masła
mały ząbek czosnku
rozmaryn, sól, pieprz
(ewentualnie natka pietruszki)
Jajka ugotować na twardo, wystudzić. Obrać i rozgnieść widelcem. Na łyżce masła zeszklić pokrojoną w kostkę cebulę, dodać posiekane grzyby i małą szczyptę rozmarynu, dusić do miękkości. Zdjąć z kuchenki, dodać przetarty lub wyciśnięty czosnek i sól, bez obaw, całkiem sporo soli. Lekko przestudzone grzyby przełożyć do jajek i dokładnie wymieszać. Posypać świeżo mielonym pieprzem (i natką). Podawać z pieczywem.
Subskrybuj:
Posty (Atom)