Kwiaty kojarzą się powszechnie z eteryczną słodyczą, choć bliżej im zwykle do sałaty. A liliowiec (Hemerocallis) to zdecydowanie sałata z pazurem – jest co ugryźć i całkiem to-to pikantne. Chlup go do marynaty! Przy okazji w ocet trafiły też kwiaty funkii (Hosta), żeby wykorzystać pewną inspirację.
Jakiś taki za bardzo fuzu-bio-eko-muzu ocet jabłkowy na półce mi został, straszliwie mętny, w dodatku o wystudzeniu go pomyślałam dopiero po zalaniu kwiatów. Bałam się, że zgorzknieją, ale się tylko trochę zeszkliły, za to zassane zakrętki są niewątpliwym plusem. Po kilku dniach słoik z liliowcami nabrał czerwoniastego koloru, ale same kwiaty zbladły.
Jako że marynata była korzenna, dominuje pikantny smak duetu goździk-ziele angielskie. Poza tym piklowce wyglądają intrygująco i są sympatycznie chrupiące.
marynowane pąki liliowca i funkii
nierozwinięte kwiaty
ocet jabłkowy
sól, cukier, ziarnisty pieprz, ziele angielskie, goździki
Do wyparzonych słoików włożyć po dwa goździki, ziarna pieprzu i ziela angielskiego. Ciasno upakować kwiaty. Jeszcze ciaśniej. I jeszcze trochę ścieśnić. Ocet zagotować z solą i cukrem w proporcji: łyżeczka soli i pół łyżeczki cukru na każdą szklankę octu. Wystudzić marynatę (albo i nie). Zalać słoiki, szczelnie zakręcić i odstawić do lodówki na około 2 tygodnie.
A po tych 2 tygodniach trzeba je szybko zużyć, bo dłużej przechowywane tracą chrupkość i konsystencja robi się nijaka.
wtorek, 7 lipca 2015
piklowce
Etykiety:
funkia,
jadalne kwiaty,
jadalne rośliny ogrodowe,
liliowiec,
marynaty,
przetwory,
w miasteczku,
wegańskie,
wegetariańskie
środa, 1 lipca 2015
magnozja
…martwię się już od miesiąca. (To się nie martw!)
Słój raz przezwany Kulfonem został zamieniony na inny przy okazji zlewania. Czyli czas najwyższy na recepturę nalewki z kwiatów magnolii.
magnoliówka
3 duże kwiaty magnolii
0,5 kg cukru (albo mniej)
3 laski wanilii
3 butelki czyli 2,25 litra czerwonego wina (tutaj jedno słodkie – Kadarka i dwa półwytrawne domowe)
0,8 litra spirytusu rozrobionego 0,75 litra wody źródlanej
Z kwiatów oberwać płatki i drobno pokroić. Wrzucić do słoja, zasypać cukrem. Dodać przekrojone wzdłuż laski wanilii pozbawione pestek. (Pestki poszły do butelki z domową esencją, tutaj by tylko zapychały filtr przy cedzeniu.) Wszystko zalać winem, a potem wódką uzyskaną ze spirytusu i wody. Wychodzi akurat na słój 4,25 litra.
Zostawić na miesiąc, potem przecedzić i rozlać do butelek. Czekanie rok jest do bani, więc ćwiczyć cierpliwość i otwierać jak najpóźniej.
Jest słodko, waniliowo i jak dla mnie za mało balsamicznie. Czyli dobrze jest i będą kolejne wersje.
Subskrybuj:
Posty (Atom)